Powiem Ci, że jestem dumna, pisząc tytuł tego posta! Uważam, że razem z Asią we wcześniejszych częściach rozmowy przekazałyśmy Wam niezłą dawkę wiedzy, a to o czym mówimy w trzeciej części po prostu „rozwala system”! 😉
Zanim przejdę do sedna, jak zawsze krótkie wprowadzenie. Asię już nieco znacie – mam nadzieję, że byliście na jej Facebook’u, jeśli nie to łapcie! To dlaczego logopeda jest tak zainteresowana kwestiami dietetycznymi chyba nie powinno już nikogo dziwić. Nasza praca mimo wszystko jest na styku wielu dziecin, które się przeplatają i uzupełniają. I tu zaczyna się historia… Oczywistą sprawą jest też, że każdy terapeuta jest innym terapeutą, nie tylko jeśli chodzi o wiedzę, podejście do samokształcenia się, „ulubionych przypadków w terapiach”, ale również, jeśli nie przede wszystkim, doświadczenia osobiste…
Moja przygoda z dietetyką rozpoczęła się pod koniec 2020 roku, kiedy to zdiagnozowano u mnie SIBO. Każdy lekarz miał na to swoją teorię, jak to leczyć, co jeść, czego nie, co robić, a czego nie robić, aż się w końcu wkurzyłam i zaczęłam temat zgłębiać samodzielnie. Przeczytałam sporo książek na temat głównie jelit i okazuje się, że większość trudności zdrowotnych zaczyna się właśnie tam. Wtedy to postanowiłam prowadzić swoich pacjentów jeszcze bardziej holistycznie. Zawsze tak było, ale teraz jest to jeszcze bardziej dogłębne pochylanie się nad każdym małym i dużym pacjentem! Uważam, że o wielu kwestiach w kontekście jedzenia powinien wiedzieć każdy. To pomogłoby w wielu sprawach, wielu ludziom!
A o czym będzie dzisiaj?
– O Tadkach niejadka i tych więcej-jadkach! 🙂
– O tym, że łatwo jest powiedzieć, to jest be!, ale trudniej to wycofać i zastąpić tym, co zdrowe. Dziś podajemy konkretne tipy na „przemycanie” żywności gęstej odżywczo do codzienności dzieci i nie tylko 🙂
Będzie baaardzo praktycznie!
Ps. Pierwsza część rozmowy z Asią tutaj, a druga tutaj 🙂 No i pamiętaj o tych rzeczach stricte logopedycznych, masz je tutaj! Wszystko ładnie podzielone i usystematyzowane.