Burdel u logopedy 😉 – opowiem krótko o tym, gdzie byłam i co robiłam, kiedy mnie nie było!
Zapraszam!
Zacznijmy od początku…
Być może zorientowałaś się, że od jakiegoś czasu mieszkam w Polsce. Nie jest to powrót do ziemi ojców, raczej przeprowadzka do Polski. Wiele osób pyta mnie: Po co? Dlaczego? Odpowiadam: Żeby zobaczyć jak tu się żyje, co się zmieniło, itd. Jakby nie patrzeć nie było mnie tu prawie 6 lat. Wyjechałam kilka miesięcy po skończeniu studiów, więc śmiało mogę powiedzieć, że swoje dorosłe, świadome i samodzielne życie zaczęłam w Wielkiej Brytanii.
Przeprowadzki nie są łatwe, bo zostawiasz za sobą życie, ludzi, historie, pewne schematy i rytuały, do których było się przyzwyczajonym i w których czuło się bezpiecznie i swobodnie.
To pierwszy powód bałaganu.
Zmiana miejsca zamieszkania to…
zmiana wszystkiego!!! Sprawy administracyjne, zdrowotne, zawodowe, prywatne, przyziemne, jak tj. np. zakupy, sprzątanie, organizacja zajęć poza pracą, itd. Wiem, że zabrzmi to absurdalnie ale to także zmiana kulturowa, poznawcza i międzyludzka. Nigdy nie sądziłam, że Polska od Wielkiej Brytanii tak się różni i odwrotnie. A jednak.
To drugi powód bałaganu.
Intensywny czas…
zaczął się praktycznie od dnia pierwszego: remonty, malowanie, cekolowanie, wypakowywanie, pakowanie, przewożenie, oddawanie, kupowanie, naprawianie, skręcanie … i jeszcze wiele innych z tym „nie” na końcu.
Oczywiście trzeba było się przywitać ze wszystkimi po kolei i dookoła. Jednak to była najmilsza część całego tego zamieszania 🙂
To trzeci powód bałaganu.
Żeby tego było mało…
dawno, dawno temu kupiliśmy bilety na wakacje w Tajlandii. Wydawało się to dobrym pomysłem, bo przecież tu zimno a tak gorąco. Rewelacja, prawda? Ujmując tę sprawę krótko i zwięźle mogę powiedzieć, że takie rozwiązania są mega fajne! Tyle, że trzeba uważać na bakterie przewodu pokarmowego, które mogą przylecieć z Tobą do domu na gapę, nie pytając Cię o zgodę, zimne nawiewy na lotniskach, w samolotach i metrze oraz nagłe odcięcie organizmu od słońca i szarówka za oknem domu 😉
I tak razem ze Świętami, wakacjami i chorowaniem na różne dziwne choroby wypadł mi z życia ponad miesiąc bez pracy i większego kontaktu ze światem zewnętrznym.
A powroty po takim czasie nie są łatwe… Oj nie są!
To czwarty powód bałaganu.
Ps. Trochę zdjęć na osłodę mojego marudzenia 🙂
No ale trzeba było zakończyć burdel u logopedy …
trzeba było zebrać tyłek, zacisnąć zęby i… posprzątać dom, poprać ciuchy (poszło 7 pralek na dwie osoby. Ps. Dziś ostatnia ;)), sprawdzić skrzynkę e – mail, wiadomości na FB, wrócić do swoich zdeklarowanych obowiązków.
Także wymyśliłam, doświadczyłam i przeżyłam. Teraz czas na powrót do normalności i ustawienie wielu rzeczy, pomysłów na właściwe miejsca 🙂 No to…
Ja działam, a Ciebie zapraszam [TUTAJ]